Wietnam przywital mnie upalem w Sajgonie i rzesistym deszczem, kilka godzin później, w Hanoi.
Na lotnisku bardzo sprawna i szybka odprawa. Miłe zaskoczenie po tym wszystkim, czego się naczytałam na blogach i forach internetowych tuż przed wyjazdem.
Cieszyłam się także, że ostatecznie postanowiłam skorzystać z usługi transportowej oferowanej przez hotel. Dzięki temu nie musiałam szukać taksówki na lotnisku na własną rękę i że nie zostałam oszukana tak, jak sympatyczna para Francuzów w średnim wieku, którą poznałam podczas śniadania w hotelu (oszustwom poświęcę osobny wpis).
W hali przylotów czekał więc na mnie szofer z wielką kartką z moim nazwiskiem. Było to dość zabawne, gdyż jest ono bardzo długie i ledwo się na niej zmieściło. Musiałam "nieco" się wyróżniać na tle lawy wylewających się z terminalu Azjatów, bo błyskawicznie mnie wyłowił z tłumu. Pan nie próbował nawet wymówić nazwiska. Skapitulował widząc liczbę spółgłosek z bliskim sąsiedztwie. Natomiast z imieniem, przyznaję, poradził sobie wyśmienicie ;)
Transfer do hotelu bez zarzutu, szybko, BEZPIECZNIE i ZGODNIE Z PRZEPISAMI RUCHU DROGOWEGO. Tak. Piszę o tym, bo później na własne oczy i na własnej skórze przekonam się, że to wcale nie taka oczywista sprawa. No, ale po kolei.
Szybkie odświeżenie w hotelu i nie chcąc tracić ani chwili ruszam w miasto. A dokładnie w Stare Miasto.
I pierwsze, co się rzuca w oczy, to chaos. Jeden wielki chaos. Ludzie biegajacy we wszystkie strony, gwar, krzyki, a takiej ilosci skuterow w jednym miejscu nie widzialam w calym moim zyciu. Dorzućcie do tego nieustanny dźwięk klaksonów, kurz wirujacy w powietrzu i zapach spalin. Już po chwili czuję jak zaczyna boleć mnie głowa...
Wietnam jest kolorowy
Przyjechałam kilka tygodni po Nowym Roku księżycowym (w tym roku wypadał 9 lutego), ale mam szczescie, bo festiwal z okazji nadejscia wiosny ciągle trwa i jest to widoczne na każdym kroku. Dzięki temu, niezwykle barwny Wietnam sam w sobie nabrał jeszcze dodatkowych rumieńców. Miasto mieni sie kolorami teczy, ale i tak najbardziej dominuje czerwień. Okazuje sie jednak, że to z zupełnie innej okazji. Co krok widać cyfry 3 i 2 na czerwonym tle. 3 lutego. Rocznica zalożenia partii komunistycznej w Wietnamie.
Chodnik to nie miejsce dla pieszych. Chodnik to miejsca parkingowe dla niezliczonej liczby skuterów, przenośne siedziby ulicznych punktów usługowych, handlarzy, jadłodajni czy herbaciarni...
Jak bardzo przenośny (i rownocześnie nielegalny) maja one charakter idealnie widać, gdy na horyzoncie pojawia sie jakiś umundurowany... W mgnieniu oka chodnik pustoszeje. Pustoszeje, ale tylko na chwilę. Kolorowy korowód znajdzie dla siebie szybko nową lokalizację kilka przecznic dalej...
Na lotnisku bardzo sprawna i szybka odprawa. Miłe zaskoczenie po tym wszystkim, czego się naczytałam na blogach i forach internetowych tuż przed wyjazdem.
Cieszyłam się także, że ostatecznie postanowiłam skorzystać z usługi transportowej oferowanej przez hotel. Dzięki temu nie musiałam szukać taksówki na lotnisku na własną rękę i że nie zostałam oszukana tak, jak sympatyczna para Francuzów w średnim wieku, którą poznałam podczas śniadania w hotelu (oszustwom poświęcę osobny wpis).
W hali przylotów czekał więc na mnie szofer z wielką kartką z moim nazwiskiem. Było to dość zabawne, gdyż jest ono bardzo długie i ledwo się na niej zmieściło. Musiałam "nieco" się wyróżniać na tle lawy wylewających się z terminalu Azjatów, bo błyskawicznie mnie wyłowił z tłumu. Pan nie próbował nawet wymówić nazwiska. Skapitulował widząc liczbę spółgłosek z bliskim sąsiedztwie. Natomiast z imieniem, przyznaję, poradził sobie wyśmienicie ;)
Transfer do hotelu bez zarzutu, szybko, BEZPIECZNIE i ZGODNIE Z PRZEPISAMI RUCHU DROGOWEGO. Tak. Piszę o tym, bo później na własne oczy i na własnej skórze przekonam się, że to wcale nie taka oczywista sprawa. No, ale po kolei.
Szybkie odświeżenie w hotelu i nie chcąc tracić ani chwili ruszam w miasto. A dokładnie w Stare Miasto.
I pierwsze, co się rzuca w oczy, to chaos. Jeden wielki chaos. Ludzie biegajacy we wszystkie strony, gwar, krzyki, a takiej ilosci skuterow w jednym miejscu nie widzialam w calym moim zyciu. Dorzućcie do tego nieustanny dźwięk klaksonów, kurz wirujacy w powietrzu i zapach spalin. Już po chwili czuję jak zaczyna boleć mnie głowa...
Wietnam jest kolorowy
Przyjechałam kilka tygodni po Nowym Roku księżycowym (w tym roku wypadał 9 lutego), ale mam szczescie, bo festiwal z okazji nadejscia wiosny ciągle trwa i jest to widoczne na każdym kroku. Dzięki temu, niezwykle barwny Wietnam sam w sobie nabrał jeszcze dodatkowych rumieńców. Miasto mieni sie kolorami teczy, ale i tak najbardziej dominuje czerwień. Okazuje sie jednak, że to z zupełnie innej okazji. Co krok widać cyfry 3 i 2 na czerwonym tle. 3 lutego. Rocznica zalożenia partii komunistycznej w Wietnamie.
Chodnik to nie miejsce dla pieszych. Chodnik to miejsca parkingowe dla niezliczonej liczby skuterów, przenośne siedziby ulicznych punktów usługowych, handlarzy, jadłodajni czy herbaciarni...
Jak bardzo przenośny (i rownocześnie nielegalny) maja one charakter idealnie widać, gdy na horyzoncie pojawia sie jakiś umundurowany... W mgnieniu oka chodnik pustoszeje. Pustoszeje, ale tylko na chwilę. Kolorowy korowód znajdzie dla siebie szybko nową lokalizację kilka przecznic dalej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz