środa, 27 lutego 2013

Uliczne jedzenie / street food


Wspominałam już w poprzednim poście, że chodniki nie są dla pieszych. To na nich właśnie kwitnie wietnamskie życie i dla przechodniow nie ma miejsca ;). To tu wypijesz rano kawe i zapalisz pierwszego papierosa, przejrzysz poranna gazete, wymienisz sie ploteczkami z sasiadem, albo cos zjesz. No wlasnie...

Jesteś głodny? Od liczby minijadłodajni można dostać oczopląsu. Gwarantuję, że nie będziesz mógł się zdecydować, które miejsce wybrać. Jedno jest pewne, na pewno nie zjesz dwóch takich samych rzeczy.

Nie spodziewaj sie luksusu. Warunki sanitarne pozostawiaja wiele do zyczenia i zaloze sie, ze Sanepid mialby tu pelne rece roboty. Ale jakie oni serwuja tam pysznosci!

Uwaga!!!Jeżeli martwisz się o higienę i obawiasz się ewentualnych problemów żołądkowych, lepiej nie próbuj jedzenia z ulicznych straganów.

Ale jeśli nie boisz sie ryzyka , lubisz odkrywac nowe, zaskakujace polaczenia smakow i nie boisz się przygody, próbuj śmiało! Nie zawiedziesz sie!







































sobota, 23 lutego 2013

Pierwsze wrażenia / First impressions

Wietnam przywital mnie upalem w Sajgonie i rzesistym deszczem, kilka godzin później, w Hanoi.

Na lotnisku bardzo sprawna i szybka odprawa. Miłe zaskoczenie po tym wszystkim, czego się naczytałam na blogach i forach internetowych tuż przed wyjazdem.

Cieszyłam się także, że ostatecznie postanowiłam skorzystać z usługi transportowej oferowanej przez hotel. Dzięki temu nie musiałam szukać taksówki na lotnisku na własną rękę i że nie zostałam oszukana tak, jak sympatyczna para Francuzów w średnim wieku, którą poznałam podczas śniadania w hotelu (oszustwom poświęcę osobny wpis).

W hali przylotów czekał więc na mnie szofer z wielką kartką z moim nazwiskiem. Było to dość zabawne, gdyż jest ono bardzo długie i ledwo się na niej zmieściło. Musiałam "nieco" się wyróżniać na tle lawy wylewających się z terminalu Azjatów, bo błyskawicznie mnie wyłowił z tłumu. Pan nie próbował nawet wymówić nazwiska. Skapitulował widząc liczbę spółgłosek z bliskim sąsiedztwie. Natomiast z imieniem, przyznaję, poradził sobie wyśmienicie ;)

Transfer do hotelu bez zarzutu, szybko, BEZPIECZNIE i ZGODNIE Z PRZEPISAMI RUCHU DROGOWEGO. Tak. Piszę o tym, bo później na własne oczy i na własnej skórze przekonam się, że to wcale nie taka oczywista sprawa. No, ale po kolei.

Szybkie odświeżenie w hotelu i nie chcąc tracić ani chwili ruszam w miasto. A dokładnie w Stare Miasto.

I pierwsze, co się rzuca w oczy, to chaos. Jeden wielki chaos. Ludzie biegajacy we wszystkie strony, gwar, krzyki, a takiej ilosci skuterow w jednym miejscu nie widzialam w calym moim zyciu. Dorzućcie do tego nieustanny dźwięk klaksonów, kurz wirujacy w powietrzu i zapach spalin. Już po chwili czuję jak zaczyna boleć mnie głowa...

Wietnam jest kolorowy

Przyjechałam kilka tygodni po Nowym Roku księżycowym (w tym roku wypadał 9 lutego), ale mam szczescie, bo festiwal z okazji nadejscia wiosny ciągle trwa i jest to widoczne na każdym kroku. Dzięki temu, niezwykle barwny Wietnam sam w sobie nabrał jeszcze dodatkowych rumieńców. Miasto mieni sie kolorami teczy, ale i tak najbardziej dominuje czerwień. Okazuje sie jednak, że to z zupełnie innej okazji. Co krok widać cyfry 3 i 2 na czerwonym tle. 3 lutego. Rocznica zalożenia partii komunistycznej w Wietnamie.

Chodnik to nie miejsce dla pieszych. Chodnik to miejsca parkingowe dla niezliczonej liczby skuterów, przenośne siedziby ulicznych punktów usługowych, handlarzy, jadłodajni czy herbaciarni...
Jak bardzo przenośny (i rownocześnie nielegalny) maja one charakter idealnie widać, gdy na horyzoncie pojawia sie jakiś umundurowany... W mgnieniu oka chodnik pustoszeje. Pustoszeje, ale tylko na chwilę. Kolorowy korowód znajdzie dla siebie szybko nową lokalizację kilka przecznic dalej...

środa, 20 lutego 2013

Zapowiedź / Preview

Już jutro o pierwszych wrażeniach z Wietnamu, jet lagu i sprawdzonym sposobie na to, by zostać milionerem w jedną chwilę. To naprawdę działa! Musicie to przeczytać!

Tomorrow, a brand new post about my first impressions from Vietnam, jet lag and the quickest way to became a millionaire. It works every time! You must read it!

wtorek, 19 lutego 2013

Dlaczego akurat Wietnam? Why Vietnam?

Ktoś zapytał mnie o to niedawno. To dobre pytanie. Tak naprawdę to nie wiem, czy mam na nie jakąś dobrą (lub konkretną) odpowiedź. Zawsze chciałam tam pojechać. Skąd wzięła się fascynacja tym krajem? Nie pamiętam... ;)

Może od pudełka woskowych wietnamskich kredek, które były w każdym domu i które pamiętam z dzieciństwa? Mogła to być fotografia tarasowych pól ryżowych i pracujących na nich kobiet w charakterystycznych, stożkowatych, słomkowych kapeluszach, która utkwiła mi w głowie po lekturze podręcznika geografii lub encyklopedii (namiętnie je czytywalam w wieku szkolnym).

Poźniej była fascynacja historią i film "Good morning, Vietnam" z Robinem Williamsem. Spodobał mi się totalny chaos na ulicach Sajgonum i nieco dziwaczne usposobienie jego mieszkańców.

Na studiach w Warszawie z rozbawieniem przyglądałam się wietnamskim sprzedawcom na nieistniejącym już targu na Stadionie Dziesięciolecia.

Była i kultowa, przaśna wietnamska jadłodajnia na Chmielnej, do której zabrała mnie po raz pierwszy moja ówczesna współlokatorka, a w której, w dość skromnej i wręcz kiczowatej oprawie serwowano dania będące czystą poezją dla kubków smakowych. Pełna autochtonów (a to podobno najlepsza rekomendacja), a czasem podobno można było nawet spotkać oficjeli z ambasady.

Później były blogi oraz fenomenalne zdjęcia z podróży i tak już zostało...

A co Was inspiruje do podróżowania?

Kiedy czytacie ten wpis, ja siedzę właśnie w samolocie do Sajgonu (Ho Chi Minh City znaczy się) albo jestem już na miejscu. W końcu! Jedno wiem na pewno, marzenia można i TRZEBA spełniać!

Witaj przygodo!

piątek, 15 lutego 2013

40 before 40 - część 2 / part 2

40 before 40 czyli lista 40 rzeczy do zrobienia przed 40-tką.

40 rzeczy związanych z podróżami.
40 before 40 a.k.a. the list of 40 things to do before I'm 40.

40 travel-related items.


Pierwszą część pokazałam Wam kilka dni temu. Możecie ją zobaczyć tutaj.

Nie zostaje mi nic innego, jak pójśc za ciosem...
Panie i Panowie, oto i część druga.


11. Pójść na mecze NBA w Chicago, Los Angeles, Bostonie i Nowym Jorku

12. Zrobić sobie zdjęcie na środku ogromnego pola lawendy w Prowansji

13. Pójść pobiegać o poranku w Central Parku

14. Pobawić się w japońskiego turystę. Pięć krajów w siedem dni.

15. Zobaczyć wszystkie turnieje Wielkiego Szlema, na razie zaliczyłam tylko 1 – Roland Garros

16. Surfing na wydmach w Mui Ne

17. Popijać yerba mate i delektować się widokiem na Machu Picchu

18. Odwiedzić fabrykę Toblerone

19. Zrobić reportaż na zlecenie National Geographic Traveller

20. Odwiedzić Twin Peaks. Nie zapomnieć o zabraniu ścieżki dźwiękowej.

ciąg dalszy już wkrótce...
A few days ago I shared Part One with you. You can check it out here.

Without further ado, here comes Part Two.



11. Go to NBA matches in Chicago, Los Angeles, Boston and New York

12. Have a picture taken in the middle of a huge lavender field in Provence

13. Go for a morning run in Central Park

14. Play a Japanese tourist for a day, well a few days. Five countries in seven days.

15. Attend all Grand Slam tournaments. So far, only one under my belt - Roland Garros

16. Sandsurfing on the dunes in Mui Ne

17. Savour the view of Machu Picchu while sipping yerba mate

18. Visit the Toblerone factory

19. A travel photo documentary commissioned by the National Geographic Traveller

20. Visit Twin Peaks. Remember to bring the original soundtrack.

... to be continued. Very soon!

środa, 13 lutego 2013

40 before 40 - część 1 / part 1

Niektórzy z Was już się pewnie domyślają, o co chodzi...

Some of you probably know what will this post be all about...











Listy to moja specjalność. Mam ich już chyba około tuzina.

Lista zakupów, celów na 2013, celów długoterminowych, rzeczy do zrobienia zanim umrę, rzeczy z których jestem dumna, rzeczy za które jestem wzdzięczna. Lista książek do przeczytania, filmów do obejrzenia, miejsc do odwiedzenia, ludzi, którym chciałabym przy...fasolić (żart) i tak dalej i tak dalej...

Dorzucam więc do nich jeszcze jedną, a co tam! Listę 40 rzeczy do zrobienia przed 40-tką. Listę o tyle szczególną, że znajdzie się na niej 40 mniej lub bardziej szalonych rzeczy związanych wyłącznie z podróżami.

Dziś przedstawiam Wam pierwszą część. Kolejność występowania przypadkowa. Wszystkie równie ważne.

Gotowi? No to zaczynamy!

1. Objechać Toskanię na Vespie

2. Spędzić Wielkanoc na Wyspie Wielkanocnej

3. Obejrzeć wschód i zachód słońca pod Uluru (Ayers Rock)

4. Tauczyć się tańczyć tango. Obowiązkowo w Argentynie

5. Spędzić noc w hotelu kapsułowym w Tokio

6. Zgubić się w medynie w Marrakeszu

7. Zrobić zdjęcia maskonurów na Islandii

8. Wziąć udział w Tomatinie w Buñolu koło Walencji

9. Przelecieć helikopterem nad Wielkim Kanionem

10. Odbyć podróż koleją transsyberyjską

ciąg dalszy nastąpi...

I simply love making lists. And I think I own about a dozen of them.

A grocery list, a list of goals for 2013, a list of long-term goals, a bucket list, a list of things I am most proud of, a list of things I am grateful for. A list of books to read, films to watch, places to visit, people to punch in the face (just kidding!) and so on and so forth...

And now there is one more list! A list of 40 things to do before I'm 40. This one is pretty special, it contains only travel-related items. Some of them are crazy!

Today I'm going to show you Part One. The order of appearance is rather random as they are all equally important to me.


Are you ready? So, here we go!

1. Explore Tuscany on a Vespa

2. Spend Easter on the Easter Island

3. Watch the sunset and sunrise at Uluru (Ayers Rock)

4. Learn how to tango. In Argentyna, claro!

5. Spend a night in a capsule hotel in Tokyo

6. Get lost in a medina in Marrakesh

7. Take pictures of fratercula arctica (Atlantic puffins) in Iceland

8. Participate in Tomatina in Buñol near Valencia

9. Fly over the Grand Canyon in a helicopter

10. Go on a journey on the Trans-Syberian railway

to be continued...

poniedziałek, 11 lutego 2013

Ostatnie przygotowania / final preparations

Do wyjazdu zostało już tylko 7 dni. Najwyższy czas sprawdzić, czy o niczym nie zapomniałam...

My trip to Vietnam is only 7 days away. I guess it's high time I checked if I haven't forgotten about anything important...

wiza / visa ✓
szczepienia / vaccinations ✓
bilet / plane ticket ✓
noclegi / accommodation ✓
pakowanie / packing ....

No właśnie, pakowanie, dopiero teraz się zacznie 'zabawa' - ci, którzy mnie znają wiedzą, jak bardzo tego nie lubię i jak kiepsko mi to wychodzi...

Right, packing. It's gonna be FUN, I officially have no skills whatsoever when it comes to packing my bags/suitcases/backpack and I tend to take too much stuff every time I travel...

Już wkrótce obszerna relacja i zdjęcia dokumentujące realizację tego 'arcytrudnego przedsięwzięcia'.

Stay tuned and check my blog in a few days to see how I did this time.


source

niedziela, 10 lutego 2013

Szczęśliwego Nowego Roku / Happy Vietnamese New Year

Dziś wietnamski Nowy Rok (Tết Nguyên Đán), liczony według kalendarza księżycowego. Wszystkiego najlepszego! Happy Vietnamese New Year! Chúc Mừng Năm Mới!

Wietnamczycy wysyłają z tej okazji okoliczonościowe kartki i składają sobie nawzajem życzenia zdrowia, szczęścia i pomyślności. Singlom natomiast życzy się rychłego znalezienia partnera...

Tết Nguyên Đán, to największe wietnamskie święto. Oficjalne obchody trwają co najmniej kilka dni. W tym czasie zamknięte są wszystkie urzędy, więc o załatwianiu jakichkolwiek spraw administracyjnych nie ma mowy… Z zakupami też nie należy czekać do ostatniej chwili. Ciężko będzie znaleźć otwarty sklep. Wszyscy świętują i to chyba jedyny moment w roku, kiedy w miastach robi się cicho.

Podobnie jak my, Wietnamczycy urządzają wielkie przedświąteczne porządki, ozdabiają domy ukwieconymi gałązkami (dekoracje różnią się nieco w zależności od regionu) i przygotowują specjalne świąteczne potrawy. Wielu Wietnamczyków wraca wtedy do swoich rodzinnych miast, często z bardzo odległych zakątków kraju. Tết to święto przede wszystkim rodzinne, jest czas na odpoczynek i spotkania z bliskimi.

Polskim czytelnikom polecam ciekawy artykuł na ten temat.

O tradycyjnych potrawach noworocznych przeczytacie tutaj (niestety jedynie po angielsku).

Miłej lektury!

piątek, 8 lutego 2013

Odliczamy! / Counting down!

Wielkimi krokami zbliża się moja piewsza azjatycka wyprawa!

Coming VERY soon: my first trip to Asia!

Kierunek
Direction


source: www.shinja.ca


Za nieco ponad dziesięć dni będę mogła jak Robin Williams w pewnym znanym filmie z lat 80. krzyknąć na całe gardło (zobacz filmik)

So in as little as ten days I will be able to shout just like Robin Williams in this old 80s movie ;-) (video below)

środa, 6 lutego 2013

Projekt „słoik” / The Jar project ;)

Jakiś czas temu, przeglądając zagraniczne blogi w poszukiwaniu inspiracji na kolejną wyprawę, natknęłam się na bardzo ciekawe wyzwanie – roczny plan oszczędzania:

Some time ago, when I was browsing blogs looking for travel inspiration I found an interesting challenge - one year saving plan:

source: http://www.madmoizelle.com

Przez 52 tygodnie w roku, np. w każdy poniedziałek do słoika/skarbonki lub innego pojemnika wrzucamy lub przelewamy na specjalnie do tego celu stworzone konto bankowe kwotę odpowiadającą numerowi danego tygodnia np. w pierwszym tygodniu 1 złoty/euro/dolar, drugim – 2, siódmym – 7 itd. aż do 52. tygodnia włącznie. Wtedy na koncie znajdzie się 1378 jednostek lokalnej waluty, a z taką kwotą da się już coś konkretnego zrobić…

Lubię wyzwania, więc postanowiłam spróbować. Początek wydaje się łatwy, gdyż kwoty są bardzo niskie. Wraz z upływem czasu zadanie staje się coraz trudniejsze i będzie wymagało ode mnie pewnych wyrzeczeń.

Część z was machnie pewnie ręką i uzna, nie jest to nic wielkiego, bo kwoty wcale nie są takie duże nawet pod koniec roku. Dla mnie jednak –osoby, która z oszczędzaniem jest ‘raczej’ na bakier będzie to jednak spore wyzwanie.
For 52 consecutive weeks, let's say every Monday, you are going to put into your piggy bank the amount of money that corresponds to the number of a given week. So the first week you will put there 1 euro/dollar/zloty, then 2 the second Monday, 7 in the seventh week and so on until the end of the year. This way you will have 1378 euro/dollars/zlotys to work with. And that's already a pretty decent amount of money if you ask me...

I'm into challenges, so I decided to give it a try. The beginning seems easy as the amount you put aside each time is pretty small. The task becomes more difficult with every passing week.

Some of you might say it's not a big deal, and not a big challenge either and I'm fine with that. Really. However, it actually is a big deal to me. For many reasons. Saving has never been my cup of tea. To say that I'm bad at it would be an understatement of the year. But I'm willing to change that! Therefore, challenge accepted :)
Update: six weeks into the challenge and going strong (laugh)

Na co zbieram?

Na przepustkę do spełnienia jednego z podróżniczych marzeń, a mianowicie bilet lotniczy do
What am I saving for?

A chance to make one of my travel dreams come true - a plane ticket to
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...